poniedziałek, 12 stycznia 2015

Snap chaty i inne instagramy,czyli co mnie obchodzi co jadłeś na obiad i o ekshibicjonizmie słów kilka.

Miało być coś innego niż wpis o książkach,zresztą już skończyłam to wyzwanie i nie mogę powiedzieć,żeby było jakoś rozwijające dla mnie. Miało być poważniej,może jest minimalnie,bo przypomniała mi się sprawa,o której chciałam napisać i inne tematy chwilowo odeszły w odstawkę.

Chyba zaczynam przypominać już swoją siedemdziesięciu kilko letnią babcię, która wiecznie narzeka na nowe technologie, w przerwach w oglądaniu Mody na sukces, zapominając, że telewizor też można uznać jako dość nowy wynalazek. 

I o ile błogosławię facebooka, bo mogę za darmo pisać do znajomych, umówić się z nimi, itp to nie rozumiem idei snap chata.
Instagrama w sumie też, odkąd przeglądając go u przyjaciółki (sama nie mam), zobaczyłam, że istnieje hasztag #aftersex. Rly? 
Uwielbiam ekshibicjonizm w czystej formie, widziałam zdjęcie które powiedzmy, że nie było nawet after, chociaż granic dobrego smaku nie przekraczałoby, gdyby było zamieszczone na portalu typu we heart it albo tumblr. 
Wiecie, takie ładnie wyretuszowane, czarno białe zdjęcie, z piękną dziewczyną o ładnej sylwetce i przystojnym,umięśnionym chłopakiem, coś co wręcz uwielbiamy serduszkować czy co tam się robi na portalach z takimi zdjęciami.
Z tym,że wtedy nie jest to reprezentowane nazwiskiem, nie widzą tego znajomi tej osoby, itp.
Osobiście czekam na hasztag #duringsex.  
Albo filmy na snapie tak podpisane (można tam podpisywać filmy?) Chyba film tam może trwać 120 sekund, w sam raz dla szybkich zawodników.


Nie mówię od razu nie tym aplikacjom, mówię nie temu jak 98% użytkowników ich używa.
Instagram jest świetny,jeśli ktoś robi niesamowite zdjęcia. Mam koleżankę,która oprócz dobrego telefonu ma talent do ich robienia i oglądanie tych zdjęć to czysta przyjemność.
Lubię sobie też pooglądać zdjęcia z różnych miejsc,w których ktoś był w wakacje,ferie,itp. Albo ciekawe pomysły, które przydadzą się na co dzień
.Ale nie 99999 selfie w lustrze. Oczywiście z dziubkiem i obowiązkowym hasztagiem #ugly.


Za bardzo idei snapa nie ogarniam, a zwłaszcza spamowania tym kilkuset osobom, którym nie powie się na ulicy siema.
W wąskim gronie znajomych jeszcze okej, ale jak to podsumowuje mój kolega:
-Wiesz W, lubię cię, ale chuj mnie obchodzi co jesz na obiad. A ja chodzę na siłownię, żeby potrenować, a nie, żeby pochwalić się na snapie ile biorę na klatę.











Nie wiem, czy cokolwiek dało się zrozumieć z tego wpisu, ale morał jest taki-korzystajmy ze wszystkiego z umiarem, to, że coś jest popularne/ szeroko dostępne to nie znaczy, że trzeba to mieć.






"Co jest granicą, gdy patrzysz w oczy mi?
Żaden z nas, nie jest tu wyłącznie liczbą IP
Ile jest wart twój styl, vibe
Kiedy to wszystko masz w Second Life
I tylko pędzisz do domu by wejść online i odżyć?
Które z tych żyć to numer dwa? oblicz"

2 komentarze:

different pisze...

Dużo masz racji. Takie aplikacje i portale są okej, dopóki ludzie używają tego z głową. Nie wiem po co komuś 200 podobnych zdjęć na fejsie, niektórych znajomych odznaczyłam sobie, bo nie chcę oglądać codziennie nowego zdjęcia (tak bardzo drażni ;_;). Nie oglądam prywatnych Instagramów, bo nie interesuje mnie cudze życie (no chyba, że przyjaciółki Instagrama przejrzę), ale takie Instagramy artystów są spoko. Piękne prace można pooglądać :)

Basia Smoter pisze...

A ja lubię sobie pooglądać co inni jedzą ;) W necie każdy ma "swój kawałek podłogi" :)

Prześlij komentarz

Cieszę się, że Cię tu widzę :) Miło mi Czytelniku, że przeczytałeś mój tekst i chcesz napisać komentarz :)