"Hazel choruje na raka i mimo cudownej terapii dającej perspektywę kilku
lat więcej, wydaje się, że ostatni rozdział jej życia został spisany już
podczas stawiania diagnozy. Lecz gdy na spotkaniu grupy wsparcia
bohaterka powieści poznaje niezwykłego młodzieńca Augustusa Watersa,
następuje nagły zwrot akcji i okazuje się, że jej historia być może
zostanie napisana całkowicie na nowo.
Wnikliwa, odważna, humorystyczna i ostra książka to najambitniejsza i
najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena, zdobywcy wielu nagród
literackich. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia ekscytującą, zabawną, a
równocześnie tragiczną kwestię życia i miłości."
Taki jest oficjalny opis książki, który możemy znaleźć, między innymi na portalu lubimyczytac.pl
I o ile pierwszy akapit nie brzmi według mnie jakoś zachęcająco to drugi tak. Co więcej, opis jest adekwatny do treści książki, a peany na cześć autora nie są przesadzone.
„-Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.”
Pióro mocniejsze jest niż miecz. John Green jako pisarz miał moc stworzenia postaci i odebrania im życia.
„Ta powieść powstała z linii wydrapanych na papierze (...).
Zamieszkujący ją bohaterowie nie mają żadnego innego życia poza tymi
liniami. Co się z nimi dzieje? Wszyscy przestaną istnieć w chwili, gdy
powieść się kończy.”
Ale wraz z ostatnią stroną nie kończy się historia bohaterów. W życiu
nie można tak łatwo napisać "The end". Zawsze jest coś dalej,zawsze.
„Cholernie trudno zachować godność, gdy wschodzące słońce jest zbyt jaskrawe dla twoich gasnących oczu.”
Kiedy nasze oczy gasną? Czy tylko przy umieraniu? Czy może też wtedy,gdy
tracimy samych siebie?
Hazel i Augustus zadają trudne pytania,na które
staramy się wraz z nimi odnaleźć odpowiedzi,licząc,że zostało nam na to
jeszcze trochę czasu.
„To nie jest książka o raku, bo książki o raku to lipa.”
To nie jest też książka o śmierci,one też są lipne. To książka o życiu.
Tak jak „Niektóre nieskończoności są większe niż inne.” tak niektóre
książki są ważniejsze niż inne. Ta książka jest właśnie taka.
Wadą tej książki jest jedynie jej ekranizacja, dlatego, jeśli nie spodobał wam się film to i tak polecam sięgnięcie po "Gwiazd naszych wina".
Wpis został napisany w ramach wyzwania Tydzień z książką.
środa, 7 stycznia 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
Byłem na filmie. O ile na nim samym miałem wyprany mózg, to zaraz po wyjściu z sali kinowej pomyślałem "Damn, co ja właściwie obejrzałem?" i dokładnie w tym momencie nota poleciała ostro w dół. Książki nie czytałem, ani też nie zamierzam. Jest wiele innych książek które mam do przeczytania i nie chcę marnować czasu na coś, co przeczytam bardzo, ale to bardzo sceptycznie.
Prześlij komentarz
Cieszę się, że Cię tu widzę :) Miło mi Czytelniku, że przeczytałeś mój tekst i chcesz napisać komentarz :)