środa, 18 lutego 2015

Kolejne podsumowanie roku,tym razem trochę inaczej.

Co prawda podsumowanie roku było już, ale związane z nowym rokiem,a nie z urodzinami, które miałam kilka dni temu. Czyli lewostronnie jest to dwa miesiące mniej,a prawostronnie-dwa więcej.
Jakoś nie pamiętam tych dawniejszych dwóch miesięcy,które wyłączam z podsumowania, ale cały rok tak, chociaż nie mam nawet pojęcia jak spędzałam urodziny. Tyle co sobie na facebooku życzenia z tamtego roku przejrzałam (dostałam wiersz od przyjaciółki).





I chociaż przy pierwszym podsumowaniu pisałam, że ten rok jak zwykle miał być moim, ale nic w tym roku mi nie wyszło to chyba jednak trochę był. Na pewno nie tak jak chciałam, ale zaszło w nim wiele zmian na lepsze.




W tamtym roku kilka razy udało mi się osiągnąć coś, czego pragnęłam. Bezgraniczne poczucie szczęścia. 
Co więcej, raz nie było one związane z ludźmi. Opowiadałam już chyba o tym. Był kwiecień, a może już maj. Ale raczej kwiecień, bo były to pierwsze promienie słońca tak silne, że mogłam zdjąć kurtkę i w samym swetrze było mi ciepło. Siedziałam z przyjaciółką na murku, słońce ogrzewało mi plecy i byłam szczęśliwa.
Chyba właśnie do czegoś takiego chcę dążyć. 


Zrobiłam coś wreszcie ze swoim wyglądem.
*Ścięłam włosy,zadbałam o nie.
*Przekłułam sobie ucho, tak jak zawsz chciałam, ale wszyscy pytali się po co mi trzecia dziurka.
*Przestałam obgryzać paznokcie.
*Zaczęłam się malować.
*Powoli zaczynam się lepiej ubierać.
*Odnalazłam w sobie jakąś kobiecość? Nie wiem jak to nazwać. Lepiej czuje się w sukienkach, lubię się malować. Chociaż wciąż chodzę okropnie i nie wiem jak to zmienić, ale to taki cel na nowy rok :))


To jest związane z poprzednią kwestią.
Poprawiłam swoją samoocenę, chociaż nadal mam z tym problem i to również cel na nowy rok, bo chcę, żeby było lepiej.
Bardzo pomaga mi w tym blog Ani




Próbowałam nowych rzeczy, zawarłam nowe znajomości.
Nieco otworzyłam się na ludzi, chociaż czasami to był zły wybór.
Z tym, że dziś mogę powiedzieć, że nie żałuję i te niepowodzenia dały mi siłę do tego, żeby nadal próbować.



Dałam sobie spokój z czymś, co musiałam robić. Teraz nie muszę. Postawiłam na swoim, chociaż wszyscy mówili mi, że przesadzam i na pewno nie jest tak źle oraz, że warto to robić i będę żałować niedługo.
Było tak źle, chociaż oczywiście również mnie wzmocniło, uodporniło na upokorzenia. 
Zaprzestanie tego bardzo poprawiło moje samopoczucie.
To była naprawdę dobra zmiana i jakby spowodowała, że wierzę w słuszność swoich wyborów.

Rozwijałam się muzycznie.
Czytelniczo też, ale to dopiero pod koniec, w styczniu i to również mam nadzieję kontynuować.


Momentami było szaro,buro i ponuro albo byłam pełna złości.





Wcześniej napisałam, że otworzyłam się na ludzi. Z tym, że równocześnie się na nich zamknęłam, przestałam się tak nimi przejmować, zlałam większość znajomości i chyba właśnie to pozwoliło mi się otworzyć.





Chciałabym, żeby ten rok był szczęśliwszy, pełen nowych znajomości i żebym realizowała w nim postawione sobie cele.

A jak wy zmieniacie swoje życie?


8 komentarze:

different pisze...

Też o tym pisałam ostatnio na blogu, o tym, co zamierzam zmienić :D
Bezgraniczne poczucie szczęścia? Chyba każdy tego pragnie, takiego niezaburzonego problemami czasu, gdy czuje się po prostu radość, czuje się, że "właśnie tak ma być". Ja również. Niestety, nie może być tak kolorowo, że cały czas w życiu jest super, pięknie, idealnie i czujesz szczęście. Muszą być gorsze dni, by docenić te lepsze. Tego się trzymaj i łap moment szczęścia, gdy się trafi, bo szybko odejdzie, ale również może dosyć szybko wrócić, jak się odpowiednio postarasz :D
Co do zmian w wyglądzie - wszytko, co napisałaś pasuje i u mnie, bo tak samo zrobiłam, oprócz tej dziurki, bo nie wiem, jak przekonać moją konserwatywną mamę do dziurki, ale spokojnie - będę mieć 18 to sobie przekuję :D Uczucie chodzenia w sukienkach, gdy nie chodziło się w nich nigdy - bezcenne, nie? Pierwsze razy tak, jakby się chodziło nago :P Ale w gruncie rzeczy, jest to uczucie ciekawe, bo właśnie takie chłopczyce, które wiecznie chodziły w spodniach i były twardymi babkami mogą się przekonać, że uczucie noszenia sukienki jest jak "życie na krawędzi" - żeby nie podwinęło sukienki, żeby nie podciągnęło, podwiunęło etc.
Jeżeli chodzi o samoocenę - widzę że tu również mamy coś wspólnego. Wiąże się to również z olaniem opinii innych osób. To jest takie błędne koło - przejmujesz się opinią innych, nie robisz tego, na co masz ochotę, przejmujesz się, nie jesteś szczęśliwa, nie czujesz się piękna, myślisz, że nikt Cię nie lubi, nie uważa za kogoś wartościowego, więc przejmujesz się opinią i kółko się zapętla. Żeby kochać innych, trzeba kochać siebie, a żeby kochać siebie, trzeba czuć się dobrze z samym sobą, a więc również robić to, na co mamy ochotę, a nie to, za co ocenią nas inni.
Co do zdania o rutynie życia - nie zawsze może być dobrze, o tym wspominałam już wyżej. Każdy ma gorsze dni.
Życzę owocnej pracy nad sobą, którą planujesz i serdecznie pozdrawiam!

Niedopowiedziane pisze...

@different-kolorowo zawsze nie może być,ale mam nadzieję,że może być częściej :)
Moja mama też konserwatywna,ale jakoś uległa. Nie wiem czemu,bo już jak szłam do podstawówki to chciałam i nigdy się nie zgadzała :D
A podwijanie sukienek to mnie raczej nie dotyczy,zwiewne noszę tylko latem,a przełamanie się dotyczyło tego,żeby je zakładać jeszcze poza nim. Chociaż latem też unikałam kiedyś bardziej. Ale ogólnie to ja wolę dopasowane spódnice/sukienki,co w połączeniu z długością mini daje według mojej mamy efekt pani spod latarni,bywa.
Z tym,że moja mama nawet gdy mam spodnie i czerwoną szminkę to tak mówi.
Swoją drogą muszę sobie kupić jakąś sukienkę,a ostatnio w sklepach nie ma nic ładnego.

"Żeby kochać innych, trzeba kochać siebie, a żeby kochać siebie, trzeba czuć się dobrze z samym sobą, a więc również robić to, na co mamy ochotę, a nie to, za co ocenią nas inni. " Przydałaby mi się tablica,na której mogłabym sobie przyczepiać kartki z twoimi tekstami :)

Każdy ma,ale jeden więcej,a drugi mniej. Właśnie dążę do tego,żeby było mniej.

Dziękuję bardzo i wzajemnie :)

different pisze...

Da się tak zrobić. Wystarczy (to, co zaraz powiem, nie zabrzmi odkrywczo, ale jest do bólu prawdziwe i pisze to osoba, która tego doświadczyła) myśleć pozytywnie. Nawet, gdy rano wstaję i wiem, że dzień będzie do kitu, uśmiecham się, i śmieję się z każdego potknięcia, a nawet, jak wydarzy się coś takiego, przez co inni zamartwiali by się, staram się o tym nie myśleć, zaczynam się z tego nabijać. I dobrze mi z tym.
Nie słuchaj mamy, pani spod latarni wygląda zupełnie inaczej niż spódniczka mini.
Mam ten sam problem, że tyle sklepów, a nigdzie nic ładnego, ostatnio kupiłam na wyprzedaży jedną sukienkę, ale nie jest jakaś bardzo śliczna, jest po prostu normalna, można ją założyć nawet do szkoły, a że była za 40zł to ją wzięłam. Jakby powiedział gim: YOLO.
Miło mi, że ktoś chce wieszać moje teksty gdziekolwiek. czuję się wyjątkowa, dzięki Tobie :D

Niedopowiedziane pisze...

@different: Staram się :) Zaczynam dzień od dobrej muzyki,nastrajającej pozytywnie. Potem się maluję, zwracam uwagę na to jak się ubiorę, na biżuterię. Piję powoli herbatę/miętę/melisę. Nie spieszę się,wolę wstać wcześniej,byleby móc robić to w swoim tempie.
Mi też coraz lepiej i się staram,ale wychodzi różnie.
Zawsze mnie ciekawi skąd moja mama wie jak wyglądają panie spod latarni.
Jadę w środę do Warszawy,może sobie coś kupię wreszcie,u mnie jakoś nic nie ma,ale tam też już będą resztki wyprzedaży. Słabo.
To ja dziękuję :)

different pisze...

Właśnie - brak pośpiechu i czerpanie przyjemności np. z jedzenia śniadania to cudowne uczucie. Pośpiech wszystko psuje, sprawia, że przyjemności stają się obowiązkiem, albo są tak ograniczane, że człowiek robi coś ogólnikowo, pomijając szczegóły, często istotne :). Hahahahaha, to takie standardowe porównanie :P.
Udanego polowania na ciuszki :D Do której galerii jedziesz? Często w Złotych nic nie ma, bo najwięcej ludzi tam przychodzi i wszystko jest wybrane. Już w Arkadii łatwiej coś ciekawego znaleźć.

Niedopowiedziane pisze...

@different: Pewnie,moja mama dziwi się zawsze czemu wstaję przed szóstą, gdy idę na ósmą, a ona wstając przed szóstą i idąc na ósmą robi wiele więcej rzeczy niż ja. Ale ja przynajmniej na spokojnie rozpoczynam dzień.

Dziękuję :) Właśnie do Złotych albo Arkadii. Jak nic nie będzie to przynajmniej zaoszczędzę trochę. Zresztą,co ja nas oszukuję,w każdej jest jakaś drogeria,z oszczędzania nici :D

Anonimowy pisze...

jak miło odwiedzać Twój blog :) /Król Kalifornii
pamiętasz mnie jeszcze?

Niedopowiedziane pisze...

Pewnie,że pamiętam :) Twój też miło odwiedzać i już idę to zrobić :)

Prześlij komentarz

Cieszę się, że Cię tu widzę :) Miło mi Czytelniku, że przeczytałeś mój tekst i chcesz napisać komentarz :)