poniedziałek, 15 grudnia 2014

Nie mogę żyć bez...

Przed pisaniem tego posta zastanawiałam się nad tym bez czego nie mogę żyć. Pierwszą myślą było jedzenie i tlen, ale to przecież dotyczy wszystkich ludzi.
Druga nie była o wiele lepsza, bo były to okulary. Faktycznie, przy mojej wadzie wzroku nie mogę bez nich żyć, ale pisanie o tym byłoby zbyt pragmatyczne.
Bez internetu daję sobie radę, w wakacje wytrzymałam dwa tygodnie to dałoby radę i dłużej pewniej.
O ludziach najpierw nawet nie pomyślałam, jakoś skupiłam się na tym "bez czego", a nie "bez kogo". Pomyślałam o ludziach, dopiero, gdy miałam już napisany ten post, dlatego nie jest o nich, ale na pewno coś takiego kiedyś się pojawi. 


Jest tak rzecz, bez której byłoby mi ciężko.


Muzyka.

Nie mam talentu do jej tworzenia, ale dużo słucham.                     
Jest dla mnie ważna, nie lubię jak ktoś mówi coś złego na jej temat.
Traktuję ją jak część siebie.                                                         





Mam taką kiepską przypadłość. Chorobę nieuleczalną, a mianowicie wrażliwość i emocjonalność.
I albo sobie z tym jakoś radzę, albo staję się taką rozchwianą emocjonalnie gówniarą, która z niczym nie umie sobie poradzić.


Jakiś czas temu miałam okazję poznać ludzi, którzy słuchali muzyki, która do mnie trafiła i trafia do teraz.


Pomaga mi słuchanie muzyki, która brzydko mówiąc polega na tym, że artysta bez zimnego podejścia wyrzyguje z siebie emocje.
To w jakiś sposób jest dla mnie kojące. 








Są też takie kawałki, które z samego rana dają mi kopa i energię na dobry dzień. Po prostu niektóre utwory sprawiają, że mam lepszy nastrój, więcej się uśmiecham i staram się nie robić ludziom na złość.
To banalne, ale naprawdę działa.









                         Post został napisany w ramach projektu: Grudzień w słowach




8 komentarze:

Oxfordka pisze...

Mnie ten post czeka i też myslałam nad muzyką.. nad Linkin Park oczywiście... ale jak to ja... wymyslę coś po Gosiowemu :D

different pisze...

Nie wiem, czemu napisałaś, że Twoja notka jest banalna. Dla mnie nie jest. Dla mnie jest dobra. Krótka, aczkolwiek zawiera bardzo dużo tego, co nazywam "pięknym i szczerym pisaniem". Bez owijania w bawełnę, ale nie też tak prosto z mostu. Sporo ozdobników, metafor, lubię takie notki. Dwa fragmenty szczególnie przypadły mi do gustu:
"Mam taką kiepską przypadłość. Chorobę nieuleczalną, a mianowicie wrażliwość i emocjonalność. I albo sobie z tym jakoś radzę, albo staję się taką rozchwianą emocjonalnie gówniarą, która z niczym nie umie sobie poradzić." - coś pod czym mogę podpisać się obiema rękoma. Też mam tak, że potrafię sobie radzić z czymś nadzwyczaj dobrze, albo po prostu nawet najmniejsze potknięcie sprawia, że leżę i nie mogę się podnieść.
"Pomaga mi słuchanie muzyki, która brzydko mówiąc polega na tym, że artysta bez zimnego podejścia wyrzyguje z siebie emocje." - wiem, że słuchamy innego rodzaju muzyki, zdążyłam się zorientować, że lubisz rap. Nie będę obrażać Twojej muzyki, bo po pierwsze: nie czyń drugiemu, co Tobie nie miłe, po drugie: każdy jest inny i dla każdego co innego jest piękne, a rolą muzyki jest by pomagała, po trzecie: każdy ma swoje upodobania i to jest w nas najpiękniejsze. Ja po prostu wolę metal, to też rodzaj muzyki, gdzie te emocje są wyrzygiwane, jak to określiłaś. Nie musisz znać słów obcego języka, by wiedzieć o co tej osobie chodzi, czujesz to przez sposób, w jaki wyrzuca te dźwięki z siebie.

Niedopowiedziane pisze...

Oxfordko,czekam :)

Different: Właśnie ostatnio tak popatrzyłam na siebie bardziej z boku i stwierdziłam, że nie załamałam się tak kompletnie przy pewnej sytuacji, która miała miejsce jakiś czas temu i była na prawdę trudna, zwłaszcza, że byłam wtedy jeszcze większą gówniarą, a dzisiaj rozkleiłam się przy ludziach, chociaż to tak na prawdę była bzdura. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest.

Miałam kiedyś krótki romans z metalem, ale właśnie ja lubię też mieć słowa, bo dobre kawałki często prowadzą mnie do różnych refleksji. Co do obrażania muzyki to często się z tym niestety spotykam,istnieje jednak złe zdanie o rapie,ale to też różnorodny gatunek muzyki i właśnie jest od chlania pod blokiem przez wyrzygiwanie emocji do zastanawiania się nad sensem istnienia. A rap jest chyba głównie kojarzony ze staniem w dresach pod blokiem i chlaniem.

I zgadzam się z tym,że różnorodność to coś, co jest w ludziach najpiękniejsze.

Bukowina pisze...

Oho, widzę że jak muzyka to też podziały.... Take znane powiedzonko jest, słucham muzyki a nie gatunków- bardzo przydatne, kiedy słucha się tylu gatunków że trudno je wymienić. Zresztą, co wam powie fakt że słucham psychodelicznego post-rocka? (W wolnym tłumaczeniu: dziwna muzyka bez słów czająca się na ciebie i wyjadająca ci mózg łyżeczką.)
I tak ludzkość twierdzi, że jestem metalem. To tak samo jak z ludźmi słuchającymi rapu- po prostu rap za często leci z podgłośnionych na maksa komórek dresów nudzących się pod blokiem. Jako metalo wyglądająca osoba takich miłośników omijam szerokim łukiem...
A przecież sama kiedyś słuchałam rapu!

Muzyka, wdzięczna pani, każdemu pozwala się zagrać, to nie jest sprawa talentu! Jeżeli chcesz grać to graj, śpiewaj, rób co chcesz. Rap może trochę trudniej grać, ale na gitarze możesz wyczarować wszystko co zechcesz dosłownie po kilku miesiącach nauki. Potem na pokrywkach od garnków dajesz perkusję i wyjesz coś w miarę do rytmu. Muzyka jest prosta! Nie przyjdzie w nocy cię pobić za brak słuchu muzycznego. Właśnie dlatego ją kocham i zachęcam wszystkich do grania, choćby na trójkącie, i wyzwalania swoich emocji,obojętnie w jakim stylu. Nawet filharmonia!

Niedopowiedziane pisze...

Podziały mają wiele zalet jak i wad. Słucham przede wszystkim rapu, ale co miło mi słyszeć, ostatnio coraz częściej rap przeplata się z innymi gatunkami-dubstepem,jazzem,rockiem,popem. Jest trochę raperów mniej konserwatywnych, którzy idą właśnie w stronę eksperymentów muzycznych i nie zamykają się na jeden gatunek. Niektóre rzeczy podobają mi się bardziej, inne mniej.
Jak mnie drażnią te kawałki lecące z komórek,zwykle to jest taki chłam,że szok. Ja słuchając właśnie rapu też omijam takich miłośników szerokim łukiem,bo mnie to zniechęca do tej muzyki. Ale jest sporo perełek i ja właśnie lubię je wyszukiwać,a potem słuchać.

Ja bym musiała poświęcić kilka tysięcy lat na naukę, bardzo opornie mi takie rzeczy do głowy wchodzą, nie mam słuchu muzycznego, jak śpiewam to moja papuga chowa się.

Bukowina pisze...

Ha ha, rozwaliła mnie ta papuga :D Też nie umiem śpiewać, ale jakoś mi to nie przeszkadza, tylko muzyka się liczy :) A na gitarze naprawdę każdy się nauczy grać, żadnego talentu nie trzeba tylko dużo, dużo zacięcia i chęci gry...

Unknown pisze...

Słuchać lubię, ale śpiewać :| Źle wspominam zajęcia ze śpiewania na uczelni :P Jutro podlinkuję wpis.

sonat_animae pisze...

Ciekawy blog, wspaniały post. Czy mogę liczyć na tytuły bądź linki do piosenek?

Pozdrawiam i dziękuję za czytanie również mojego bloga :)

Prześlij komentarz

Cieszę się, że Cię tu widzę :) Miło mi Czytelniku, że przeczytałeś mój tekst i chcesz napisać komentarz :)